Lista aktualności Lista aktualności

Relacja z wyprawy na Aconcague

Relacja pracownika Nadleśnictwa Krościenko - Anny Figury - z próby pobicia kobiecego rekordu świata najszybszego wejścia na najwyższy szczyt obu Ameryk - Aconcaguę.

" 12 stycznia 2017 roku podjęłam próbę pobicia kobiecego rekordu świata. Za cel postawiłam sobie zdobycie najwyższego szczytu obu Ameryk – Aconcagui 6962m n.p.m. w czasie krótszym niż 14 godz. 52 min. Trasa, jaką miałam do pokonania wynosiła około 30km długości i 4000 m różnicy wysokości.

Szczyt mierzący prawie siedem tysięcy metrów od dawna był moim marzeniem i sportowym celem. Olbrzymie wyzwanie, którego się podjęłam wymagało wielu lat ciężkich treningów, stopniowego zdobywania doświadczenia w górach wysokich, a przygotowania organizacyjne i zbieranie funduszy trwały rok.

Wyprawę zaplanowałam na styczeń, ponieważ wtedy warunki są najkorzystniejsze, a pogoda najbardziej stabilna. Na drodze prowadzącej na wierzchołek praktycznie nie ma pokrywy śnieżnej, jedynie pojedyncze, zalegające płaty zeszłorocznego śniegu. Największym utrapieniem i zagrożeniem są silne, zimne wiatry i bardzo niskie temperatury sięgające -35°C.

Aklimatyzacja, którą musiałam odbyć przed biegiem, trwała dwa tygodnie. W tym czasie stopniowo, wychodząc coraz wyżej i zakładając kolejne obozy, przyzwyczajałam organizm do warunków panujących na bardzo dużej wysokości. Spędziłam kilka nocy w obozach na wysokości 5400 m n.p.m. i 5900 m n.p.m.. oraz doszłam na wysokość 6200 m n.p.m.. Niestety podczas aklimatyzacji nie udało mi się zdobyć szczytu, ze względu na zamarznięte palce u stóp i ryzyko poważnych odmrożeń.

Po odbytej aklimatyzacji zeszłam do miejscowości Penitentes położonej u wylotu doliny Horcones. Planowałam kilkudniowy odpoczynek w hostelu, niestety z powodu załamujących się warunków pogodowych musiałam skrócić czas przeznaczony na regenerację do jedynie dwóch dni. Start zaplanowałam na godzinę 04:00 dnia 12.01.2017. To była pierwsza i jedyna próba, przed załamaniem pogody i końcem przepustki, jaką wykupiłam na przebywanie na sczycie.

O godz. 04:02 wystartowałam spod bramy Parku Narodowego Aconcagua położonej na wysokości 2900 m n.p.m.. Księżyc był w pełni, niebo bezchmurne, a wiatr słaby. Warunki mi sprzyjały. Pierwszy odcinek do obozu przechodniego - Confluencji, pokonałam w 1godz. 10 min. Czułam się dobrze i trzymałam równe tempo. Za Confluencją dolina staje się zupełnie płaska, a ścieżka piaszczysta, poprzetykana kamieniami. Bieg okazał się dla mnie prawie nie możliwy. Stopy grzęzły w pyle i piachu. Zaczęły łapać mnie skurcze w udach. Musiałam przejść do szybkiego marszu. Po 3 godz. spotkałam Marka – fotografa wyjazdu, który wyszedł mi naprzeciw z zapasem wody i jedzenia. Szybki przepak i dalej w drogę.

Po dokładnie 5 godz. dotarłam do bazy Plaza du Mulas na wysokości 4300 m n.p.m., gdzie czekała na mnie siostra Kaśka. Tam zrobiłam dłuższą, 30-minutową przerwę. Zmieniłam buty z biegowych na górskie. Zjadłam ciepły posiłek, a w zasadzie dosłownie kilka łyżek ryżu z warzywami, gdyż więcej nie byłam w stanie przełknąć, uzupełniłam płyny i wzięłam zapasowe ciepłe rzeczy. Od tego miejsca teren znacznie się podnosi, a wysokość zaczyna być najważniejszym czynnikiem.

Kolejnym etapem było dotarcie do obozu Nido de Condores znajdującego się na wysokości 5400 m n.p.m., gdzie czekał na mnie kolejny członek ekipy - Łukasz. Z Plaza de Mulas zaczęłam podejście dobrym tempem, niestety na wysokości około 4800-4900 m n.p.m. nagle bardzo osłabłam. Nie poddawałam się jednak i próbowałam dalej iść. Mimo wszystko nadal miałam zapas czasu i nadzieję, że może kryzys minie. Niestety dziewiąta godzina wysiłku okazała się kluczowa. Nie byłam w stanie pokonać 100m przewyższenia w godzinę.

Na wysokości około 5600 m n.p.m. musiałam zawrócić. Wiedziałam, że nie dam rady zdobyć wierzchołka. Musiałam mieć jeszcze siły, żeby bezpiecznie wrócić na dół. Wycieńczona dotarłam do bazy po 12 godz. wysiłku.

Ciężko było podjąć decyzję o rezygnacji. Wiele pracy kosztowało mnie, żeby móc w ogóle podjąć te wyzwanie. Chciałabym spróbować jeszcze raz, albo nawet kilka razy, aż do skutku. Obecna rekordzistka dopiero za trzecim razem zdobyła wierzchołek. Kto wie, może jeszcze kiedyś będzie okazja? "

                                                                                                                                   Anna Figura